sobota, 16 czerwca 2012

Czym jest Matryca Krystaliczna?

Zdefiniowanie dokładne czym jest Matryca Krystaliczna i jakie pełni funkcje w Rzeczywistości Tego Co Jest jest na tę chwile niemożliwe. Zaledwie dotykamy jej obecności naszymi zmysłami. Pełne zrozumienie zarówno tego czym jest Matryca jak i mechanizmów jakich oddziaływaniu  jesteśmy poddawani przerasta możliwości naszych umysłów zaprogramowanych do poznawania rzeczywistości 3D czyli tzw. trzeciej gęstości. Tymczasem Matryca obejmuje „nieco” więcej niż 3D.
Badania wielu osób oraz relacje istot wysoko rozwiniętych pokazują, że tzw. gęstości czyli pól rzeczywistości wibrujących w rytmie innych częstotliwości, odmiennych od naszej, jest więcej. Możemy mówić zatem o kolejnych czterech gdzie gęstość czwarta jest astralem, również operujących na poziomie dualnym jak i nasza gęstość trzecia. Gęstość piąta to pole wypełnione Miłością, już niedualne, gdzie nie istnieje rozróżnianie miedzy dobrem a złem. /Właśnie w tę gęstość obecnie wchodzi nasza planeta, a my wspólnie z nią/. Gęstość szósta i siódma to pola o których mogę powiedzieć nie wiele poza jednym, że siódme to pole o wysokich parametrach duchowych, gdzie całkowicie zatracana jest indywidualność na rzecz Całości i Jedności. Wg relacji istot z siódmej gęstości są one zdolne zachować swoją indywidualność w przypadku kiedy jest to potrzebne, niemniej w sposób permanentny utrzymują stan Jedności i Całości własnej wspólnej świadomości.
Wg relacji autora technik podłączania i transformacji za pośrednictwem Matrycy Krystalicznej Huberta Ruhsa, Matryca jest przenikającą Rzeczywistość siatką, na której przecięciach znajdują się mieniące się kryształy. Kilka pytań jakie zadałem za pośrednictwem wahadła pozwoliły wyjaśnić mi, że Matryca Krystaliczna nie jest siecią, o której słychać w Buddhavatamsaka sutrze, a nazywanej Siecią boga Indry. Opis Sieci boga Indry jest identyczny jak to co przekazał Hubert, ale jednak okazało się, że są dwie odrębne struktury.
Odrębne, a jednak uważam, że jest coś na rzeczy w tym, że widać pomiędzy nimi tak duże podobieństwo. Sądzę, że Matryca Krystaliczna może być wzorowana, swoistym lustrzanym odbiciem Sieci Indry, taką mniejszą Siecią Indry. Odbiciem w znaczeniu czymś stworzonym na podobieństwo, nie będącym tym samym, ale jednocześnie wykorzystującym główne cechy Sieci Indry czyli powszechność, wszechobecność, wszechistnienie.

Ideą zawartą w kreacji Sieci Indry był przekaz, że - cytat za wikipedia  hasło Avatamsaka Sutra - „wszystkie energie i obiekty są poddane prawu przyczynowości, dzięki któremu współistnieją i są od siebie wzajemnie zależne wszystkie rzeczy. Ta zasada (zwana Jedyną Zasadą) jest obecna w każdej najmniejszej nawet cząstce i we wszystkich cząstkach wszechświata”. A zatem idea „Jedynej Zasady” jest swoistą Matrycą Matryc i nie może dziwić w tym momencie tak duża zbieżność wizji Huberta na temat Matrycy Krystalicznej z Siecią Indry.
Ale jak jest naprawdę? Jak nasze wizje i starożytne koncepty sprowadzić na ziemię, oblec materią czyli w tym przypadku konkretne prawa i zasady? Czy jest to w ogóle możliwe i uprawnione? Czy nie posuwam się za daleko wysuwając takie oczekiwania? Czy moje marzenia nie stanę się moją osobistą tragedią? Czy może nie zostanę wiecznie potępiony podnosząc rękę na boski porządek, na sfery duchowe od wieków ukrywające się za mistycznym niepoznawalnym? A może po prostu nic mi nie będzie wychodziło i Matryca Krystaliczna przestanie działać w moich rękach?
Takie pytania krążyły po mojej i pewnie nie tylko mojej głowie. Czy jestem godny, aby sięgać gdzie wielu już nie śmie?

Szczęśliwie od 2006 roku moim mentorem jest James. Jak twierdzi jest inkarnacją istoty z siódmej gęstości, które symbolicznie nazywają siebie WingMakers. Są one nami z przyszłości. Są Oni jednocześnie kreatorami światów w tym oczywiście naszego, a również naszego instrumentu ludzkiego za pomocą którego możemy my jako istoty świetliste doświadczać świata fizycznego i go współkreować.  Instrument Ludzki zdaniem WingMakers składa się z trzech podstawowych elementów:  biologicznego (ciało fizyczne), emocjonalnego, oraz umysłowego. Najważniejszym organem w ciele fizycznym jest serce, które z sferze subtelnej ma odpowiednik pod nazwą serce energetyczne. To za jego pośrednictwem jesteśmy, każdy z nas bezpośrednio, połączeni ze Stwórcą czyli Pierwszym Źródłem jak nazywają Go WingMakers i za nimi James. James napisał szereg prac wyjaśniających samą ideę Serca Energetycznego, znaczenia autentyczności w naszym codziennym życiu, a również przekazał niezwykłą techniką sześciu cnot serca pozwalającą transformować nam siebie samych i tzw. multiwers lokalny czyli obszar rozpościerający się wokół każdego z nas w promieniu 6 metrów. WingMakers zapowiadają, że najważniejszy przełom w dziejach naszej cywilizacji nastąpi w ostatniej dekadzie XXI wieku i będzie nim naukowe odkrycie duszy. To co dzieje się obecnie to zaledwie przygotowanie, wstępne nasze przebudzenie do czasów, które dopiero nadejdą.
Myślę, że domyślacie się teraz dlaczego tak uparcie dopytuję się czym jest Matryca Krystaliczna. Uważam, że nauka jest ważnym narzędziem i pokierowana przez ludzi z otwartymi sercami, połączona z duchowością wyniesie ludzkość na nie śnione nigdy wyżyny.

Piszę o tym wszystkim również po to, abyście zechcieli zrozumieć jakim zdumieniem dla mnie były słowa, które przeczytałem w jednej z prac Jamesa pt. Życie z Głębi Serca, wkrótce po powrocie z powtórki II stopnia Matrycy Krystalicznej w maju br.
Oto cytat ze str.43:
„Ludzkość coraz bardziej przybliża się do dokonania niezbitego, naukowego odkrycia duszy ludzkiej oraz krystalicznej sieci energetycznych współpołączeń, w której to obrębie porusza się i istnieje dusza.”

Niezwykłe jest to, że tyle razy to czytałem i dopiero dziś w końcu do mnie dotarło. Trudno oprzeć się wrażeniu, że James pisze dokładnie o tej strukturze, którą Hubert nazwał Matrycą Krystaliczną, a której dobrodziejstwa istnienia doświadczamy na co dzień.

Chciałbym na zakończenie przedstawić w najbardziej ogólnym zarysie zaprezentowany przez WingMakers obraz Rzeczywistości. Czynię to z chęcią umożliwienia lepszego zrozumienia tła, podstaw na których oparte jest moje rozumienie Matrycy Krystalicznej.

Istnieje Pierwsze Źródło. Pierwsze Źródło jest wszystkim co jest i co nie jest. Pierwsze Źródło stworzyło Wszechświaty fizyczne. Jest ich siedem. Pierwsze Źródło stworzyło Rasę Centralną. Zadaniem Rasy Centralnej jest rozsiewać wszelkie formy życia we Wszechświecie. Rasa Centralna tworzy przewoźniki życia w tym i nasz instrument ludzki. Pierwsze Źródło stworzyło nas jako dusze będące fragmentami jednego Ducha. Duchem WingMakers nazywają Inteligencję Pierwszego Źródła. To właśnie Inteligencja Pierwszego Źródła jest ową Siecią Indry i w pewnym sensie pierwowzorem Matrycy Krystalicznej. Inteligencja Pierwszego Źródła jest jak najbardziej zdolną być opisana w kategoriach fizycznych. Ponoć poszukiwana „boska cząstka” pod ziemią w Szwajcarii w potężnym akceleratorze jest tym fragmentem rzeczywistości, który ma udowodnić istnienie pola Higgsa, subkwantowego pola, na którym oparty jest świat fizyczny. James potwierdza w jednej ze swoich prac, że pole Higgsa jest Inteligencją Pierwszego Źródła czyli w kategoriach religii chrześcijańskich Duchem Świętym.
I w tym momencie jesteśmy w domu. W końcu wszystko się połączy i zapanuje Jedność, owa Złota Era zapowiadana w pismach buddyjskich. Złota Era kiedy każdy człowiek będzie dla drugiego bratem, kiedy jedynym wyrazem każdego z nas będzie Miłość, a cudownym narzędziem powszechnie znanym i stosowanym Matryca Krystaliczna.
Błogosławieństwa dla wszystkich moich braci i sióstr.:)

piątek, 15 czerwca 2012

Rozwiązaniem jest MIŁOŚĆ


Moje badania nad Matrycą Krystaliczną oraz naturą naszej Rzeczywistości posuwają się do przodu i to dzięki doświadczeniom jakie serwuje mi moje własne życie:) Otóż w ostatnich dniach wydarzyło się kilka znamiennych sytuacji idealnie układających się w ciąg czyszczący moją percepcję i dających wiele odpowiedzi na stawiane przeze mnie pytania.
Preludium do nadchodzących wydarzeń było „przypadkowe” poznanie na FB niezwykłego człowieka, mistrza energetycznego jak siebie on sam określa, bioenergoterapeuty, człowieka pełnego miłości, zawsze i wszędzie spieszącego z pomocą bliźniemu, pana Janusza. Człowiek ów stał się moim przyjacielem ku mojemu zdziwieniu od pierwszego spotkania. Nie spodziewałem się, że można być z kimś tak blisko już po godzinie rozmowy.
Ok. 3 tygodnie temu pojawiłem się u niego w domu. Obejrzałem gabinet. Porozmawialiśmy o wielu ważnych kwestiach. Janusz z zawodową biegłością subtelnie skanował moje ciało w trakcie rozmowy. Masz jakieś ciemną plamę w okolicach wątroby – powiedział w pewnym momencie. A tak – odparłem – to jak najbardziej możliwe, coś tam się dzieje od dłuższego czasu.
Tyle. Janusz nie interweniował. Ja o nic nie prosiłem. Rozstaliśmy się do następnego spotkania.
Cztery dni później.
Ból rozpoczął się ok. 23. Stopniowo narastał. O 24 zacząłem robić na sobie Matrycę Krystaliczną. Ból nie ustępował. Reakcja organizmu na Matrycę była słaba, żeby nie powiedzieć żadna. Inną rzeczą jest, że ból był tak silny, że nie wiedziałem kiedy kończy się transformacja na jednym etapie i kiedy należy rozpoczynać kolejny. Nie wiedziałem co robić. Krople homeopatyczne i apap okazały się śmiechem na sali. Ból cały czas był taki sam. Ciężko mi było siedzieć i ciężko leżeć. W zasadzie z siedzeniem i leżeniem było najgorzej. Najlepiej wychodziło mi chodzenie z konta w kont. Ok. 1 w nocy zdecydowałem się zrobić Matryce porządniej niż za pierwszym razem. Z technicznego punktu widzenia wyszło lepiej, ale efektu nie było żadnego. Nie miałem dużych wymagań. Byle ból się zmniejszył. Nic. Nawet nie drgnął o jotę. Byłem w kropce. Wahadło pokazało mi, ze powinienem wezwać pogotowie. Nie, tylko nie to. Wolałem, aby się do mnie nie dotykali. Już wolałem tak cierpieć.
Szukałem rozwiązania. Jedynym zdawał mi się Janusz. No dobrze, ale przecież jest 2 w nocy. Koszmar. Musze wytrzymać przynajmniej do 6 – 7 rano.
Pozostawię w tym momencie siebie cierpiącego w nocy na kilka chwil i zabiorę was na pewne intelektualne peregrynacje.
Sądzę, że niektórzy spośród was powinni znać koncepcję przesuwania choroby w czasie. Na pewno znają ja wszyscy ci, którzy są po warsztatach Matrycy Krystalicznej prowadzonych przez Huberta. Sztandarowym hasłem Huberta jest opinia, że uzdrawianie w wykonaniu bioenergoterapeutów jest uzdrawianiem z poziomu trzeciej gęstości i jedynie przesuwa chorobę w czasie lub tworzy inne negatywne zjawisko w życiu pacjenta czyli uogólniając działanie bioenergoterapeutyczne jest oddziaływaniem o naturze dualnej gdzie eliminacja minusa i tworzenie plusa powoduje jednocześnie pojawienie się usuniętego minusa w innym miejscu i czasie.
Nie ma jak teoria. Fajnie się ją czyta gorzej jak trzeba przejść do brutalnej praktyki w życiu.
Otóż wówczas w nocy, kiedy skręcałem się z bólu, pojawił mi się w głowie taki dylemat – czy jeżeli zgłoszę się do Janusza i ten uzdrowi mnie bioenergetycznie to tym samym
1/ przesunie on chorobę w czasie?
2/wykreuje jakieś nieszczęście w moim życiu w przyszłości?
Ale co ja mam zrobić z tym bólem? Pogotowie? A czy oni tam, ci lekarze, lecząc mnie nie przenoszą choroby w czasie, albo nie produkują innych „minusów”. Gdyby nie rozrywający mnie ból to bym chyba jakiś traktat na ten temat napisał wówczas w nocy, ale nie było mi dane.
Tymczasem pojawiło się kolejne pytanie. Po jasna cholerę jest ból? Po cholerę, kurwa, chorujemy jeżeli nie można się leczyć bo zaraz wykreujemy jakiś minus, albo przeniesiemy chorobę w czasie. Czy jeżeli nie użyję Matrycy, bo sam nie daje rady, a znajomi śpią to jestem w czarnej d… i musze kręcić się w kółko w piekielnym karmicznym kole. Przecież to jakaś paranoja, a Bóg jest w pierwszej parze tego balu.
Oczywiście wstępnie znowu się zagotowałem i z góry odrzuciłem mądrości Huberta. Tak być nie może. To jest jakiś absurd, aby Bóg stawiał człowieka w sytuacji bez wyjścia. Trzeba szukać inaczej, gdzie indziej. Stop. Dość. Reset. Teraz odpuszczam. Pomyślimy później i inaczej.
Ból trwał a ja z nim. O 6 z minutami wysłałem sms-a – jak będziesz na nogach to daj znać, skręcam się z bólu. Janusz po chwili oddzwonił. Jak się okazało nie spał już od dwóch godzin. Natychmiast przesłał mi energię. Niemal od razu zacząłem się maksymalnie pocić. Janusz dzwonił do mnie z początku co kilka, kilkanaście minut pytając o mój stan. Cały czas słał energię. Ponieważ ból przez pierwsze godziny się nie zmniejszał Janusz cały czas pracował. Stan był naprawdę poważny i z całą pewnością kwalifikowałem się do szpitala.
Po pewnym czasie zacząłem wyczuwać coraz większe gorąco w ciele. W pewnym momencie miałem wrażenie palącego się we mnie ognia. Co jakiś czas wstawałem z łóżka i sikałem na potęgę. W tym samym czasie nic nie piłem. Nie byłem w stanie. Zaledwie kilka łyków wody przeszło mi przez gardło. Ból bardzo powoli ustępował. Pierwsze zmiany na plus były widoczne po 2 – 3 godzinach, ale ból całkowicie ustąpił dopiero ok. 22 czyli niemalże po 24 godzinach. Ostra uzdrowicielska jazda :).
Następnego dnia leżałem osłabiony jak neptek. Tylko kiepeła pracowała roztrząsając nocne dylematy. To co mówił Hubert było przekonujące lecz jak to można pogodzić z wybawieniem, które przyniósł mi Janusz? Czy fakt, że zabrał mi ból jest moim wybawieniem czy potępieniem? Jeżeli nie ma karmy jak mówi Hubert to jego słowom przeczy, że zabieg bioenergetyczny przenosi chorobę w czasie? A może jest odwrotnie? Może fakt, ze taki zabieg przenosi chorobę w czasie jest dowodem na istnienie karmy? Ufff, można się zakręcić.
Ja nie podważam, że zabieg bioenergetyczny przesuwa chorobę w czasie. Uważam, że tak jest i nawet kiedyś sam tego doświadczyłem na malutkim przykładzie buli jakie miałem w prawej nodze, które po zabiegu bioenergoterapeutycznym ustąpiły by odnowić się ze zdwojona siłą po kilku latach. Uważam natomiast, że jest coś więcej ponad prosty schemat zawarty w opinii – zabieg bioenergoterapeutyczny przenosi chorobę w czasie – Otóż uważam, że tym czymś co eliminuje zacytowaną wyżej zasadę jest MIŁOŚĆ.
Doszedłem do tego jak zwykle nie sam tylko za przyzwoleniem mojej kochanej Wyższej Jaźni, która w trakcie moich rozważań przesłał mi impuls sugerując, że właśnie MIŁOŚĆ jest tym czymś co gwarantuje NIE PRZENOSZENIE choroby czy tworzenie jakichkolwiek minusów w naszą przyszłość.  W tym sensie Hubert nie miał racji i miał ja zarazem ponieważ piąta gęstość do której się odwołuje jest właśnie miłością. Patrząc z perspektywy piątej gęstości czyli MIŁOŚCI właśnie każdy zabieg wykonany przez osobę znajdującą się na tym poziomie czyli emanującą MIŁOŚCIĄ jest zabiegiem nie tworzącym dualności, minusów czy innych chorób. Nie ważne jaką techniką posługuje się ta osoba. Jeżeli czyni to z poziomu MIŁOŚCI to czyni ona MIŁOŚĆ wokół niej, a nie kolejną wersję dualności.  /Inna oczywiście kwestią jest czy każdy i ilu uzdrowicieli działa z perspektywy MIŁOŚCI :)/
Te przemyślenia i nowa perspektywa jaka stała się moim doświadczeniem dzięki wspomnianej oczyszczającej bolesności sprawiły, że w zupełnie innym świetle zobaczyłem i samą Matrycę Krystaliczną.
Po raz kolejny przekonałem się, że Matryca Krystaliczna nie jest panaceum. 
Możemy zatem odnotować, że do listy „niemożności „ Matrycy Krystalicznej obok chorób na tle bakteryjnym i wirusowym możemy dopisać również tzw. stany zapalne.
Chcę podkreślić w tym przypadku zdecydowanie, że nie neguję możliwości wykorzystania Matrycy i w tych wypadkach, niemniej pisząc powyższe zdanie kieruję się przede wszystkim tzw skutecznością natychmiastową a nie kwestią całkowitego i dogłębnego uzdrowienia. I niech będę w tym momencie własnym przykładem potwierdzającym moje słowa – w chwili obecnej pracuje codziennie z Matrycą Krystaliczna, aby uzdrowić moją wątrobę i narządy wewnętrzne /pojawiły się różne komplikacje z jelitami/ i wiem, że Matryca jak najbardziej działa i stopniowo przynosi ulgę. Postanowiłem natomiast stworzyć „listę niemożności” Matrycy, aby pomóc „oczyścić” siebie oraz te wszystkie osoby, które podobnie jak ja w swej naiwności „chwyciły Boga za nogi” i już miały nie puścić kiedy nagle „bóg” nie zadziałał i nagle, zrobiło się przykro. Ponieważ niestety nasz nauczyciel  tego nie zrobił muszę na własny użytek  wprowadzić te klika korekt, aby zejść na ziemię i móc świadomie cieszyć się z cudownego narzędzia jakie przyniósł nam Hubert. Świadomość tego co trzyma się w ręku jest tym bardziej zniewalająca im więcej wiesz na temat trzymanej cudowności, a im więcej na jej temat  wiesz tym więcej wiesz o sobie. A oto właśnie mi chodzi. Najlepszego.