W ostatnim numerze 11/2012
CzwartegoWymiaru opublikowany został wywiad z Hubertem Ruhsem, twórcą metody
podłączania się pod subtelną strukturę/pole Matrycę Krystaliczną. Wywiad ze
wszech miar ciekawy i godny polecenia adeptom tej sztuki jak i wszystkim potencjalnie
zainteresowanym.
Hubert Ruhs definiuje w sposób
dojrzały czym jest Matryca Krystaliczna.
Podkreśla, że „świadome połączenie się z jej polem wprowadza nas na
poziom rzeczywistości kwantowej, w której istnieje możliwość dokonywania
wszelkich zmian na płaszczyźnie fizycznej”. Mocno powiedziane. Z własnego
doświadczenia dodam, że nie jest wskazany hurra optymizm i osiąganie stanów
euforycznych przed rozpoczęciem praktykowania Matrycy Krystalicznej. Uzdrawianie
czy też mówiąc szerzej zmiana ma w większości przypadków charakter procesu a
nie aktu jednostkowego. Nie następuje też w krótkim horyzoncie czasowym a
raczej długim. Wskazana jest cierpliwość i nieustępliwe praktykowanie. Wg mnie Matryca
nie oddziałuje bezpośrednio na pole fizyczne i mimo, że zdarzają się przypadki
szybkiej odpowiedzi/reakcji pola fizycznego /czytaj – uzdrowienia pacjenta/ to
jednak w większości przypadków zmiana wprowadzana przez podłączenie się do pola
Matrycy Krystalicznej nie jest tak spektakularna jak byśmy tego oczekiwali.
Matryca Krystaliczna wpływa
bezpośrednio na pole emocjonalne i mentalne. To w tych przestrzeniach zmiany
mogą być doświadczane natychmiastowo. Ale i to nie jest regułą. Wg mnie
wszelkie zmiany dokonujące się w naszej rzeczywistości mają charakter procesu i
bardzo trudno jest dać jednoznaczną odpowiedź w jakim czasie dokonuje się
zmiana. Biorąc pod uwagę doznania /moje własne oraz pacjentów/ już w trakcie
zabiegu podłączania do pola Matrycy można mówić o pewnego rodzaju zmianie,
która dokonuje się natychmiastowo, a przynajmniej takie wrażenie się odnosi,
wrażenie, że „coś się dzieje”. Wydaje mi się również, że kluczem do zrozumienia
działania Matrycy Krystalicznej jest skoncentrowanie się na podstawowym jej
zakresie oddziaływania czyli dekodowaniu negatywnych wzorców/kodów, które sami
w bieżącym życiu jak i poprzednich „wyprodukowaliśmy”.
Miejmy nadzieję, że wkrótce ukaże
się długo oczekiwana książka Huberta Ruhsa i dowiemy się więcej o samym
procesie i osobistych odczuciach na ten temat autora metody.
To co najbardziej wśród
wszystkich wypowiedzi Huberta Ruhsa przykuło moją uwagę i przyznam zaniepokoiło
to odwrócenie powszechnie uznanego porządku logicznego w opisie naszej
rzeczywistości duchowej. Oto co powiedział Ruhs:
„Kiedy uwolnimy się wreszcie od
lęków i destrukcyjnych przekonań zakotwiczonych w podświadomości, mamy szansę
na pozbycie się ograniczeń oraz połączenie ciała fizycznego z duchem oraz z
Duszą. Mówiąc o duchu, mam na myśli naszą nadświadomość lub wyższe ja,
natomiast pojęcie Duszy utożsamiam z Najwyższą Istotą, Źródłem lub Bogiem”
Nie rozumiem dlaczego Hubert Ruhs
nazywa wyższe ja duchem, a Stwórcę Duszą? Czemu to ma służyć? Jesteśmy
wychowani w cywilizacji o korzeniach judeo-chrześcijańskich. System, który
poznaliśmy i jest w powszechnym użyciu w naszym kręgu kulturowym mówi
jednoznacznie o duszach i o Stwórcy. Z chrześcijaństwa znamy jeszcze pojęcie
Ducha Świętego. Nie znam całej literatury ezoterycznej obecnie dostępnej, ale
po przeczytaniu ponad 30 – 40 różnych pozycji zorientowałem się, że autorzy
potrafią w dość luźny sposób podchodzić do używanej przez siebie terminologii.
Na określenie tych samych pojęć używają różnych słów nie definiując ich nazbyt
dogłębnie. Błądząc po tym pojęciowym oceanie natrafiłem w pewnym momencie na
szereg wypowiedzi, które pozwoliły mi uporządkować zasadnicze pojęcia,
niezbędne do samookreślenia i zrozumienia Kim Jestem. Mam na myśli pojęcie
Świadomości, Wyższej Jaźni i Duszy. Jak sądzę, większość z nas wie, że nikt nic
nie wie czyli tak naprawdę wiemy, że nie ma ostrych, wyraźnych, jednoznacznych
definicji wymienionych pojęć. Problem ten spędzał mi sen z powiek bo nijak nie
mogłem pojąć co to znaczy, że jestem duszą, albo, świadomością czy też, że jest
jakieś wyższe ja pomijając już gdzie jest – wyżej, nade mną, a jak wysoko? Jak
już pisałem dużą inspiracją są dla mnie materiały WingMakers pisane ręką
anonimowego James`a. Nie ma w nich na każdym kroku gotowych recept, choć można
znaleźć i takie niemniej jednym z zadań jakie postawił przed sobą ich autor jest
inspiracja czytelnika. Właśnie studiując te teksty uświadomiłem sobie, że trzy
wymienione wyżej pojęcia opisują to samo czyli mnie samego w mej Najgłębszej
Istocie. Zatem Świadomość jest Wyższą Jaźnią i Duszą. Czyli Dusza jest
Świadomością i Wyższą Jaźnią. To Wyższa Jaźń jest Świadomością i Duszą. A to
wszystko, ta nomen omen trójca, to jestem JA. JA czyli boska istota, boskie
światło, boska miłość. Ta trójca jest tym samym. Jest Jednością.
Oczywiście Hubert Ruhs nie znał
moich przemyśleń tworząc swoje, ale nawet jeżeli pominiemy moje prywatne
porządkowanie świata i skupimy się na nieuporządkowanym krajobrazie pojęciowym
wielu innych autorów z kręgu ezoterycznego to jednak od przysłowiowej biedy
można było się domyśleć co mieli oni na myśli.
Tymczasem
Hubert Ruhs w najnowszym wywiadzie do Czwartego
Wymiaru /11.2012/ zaproponował odmienne nazewnictwo dla pojęć z kategorii duchowych,
dokładnie stojące w opozycji do powszechnie znanego i stosowanego.
Zwracam się w tym momencie z prośbą do
pani Elżbiety Jóźwiak o poproszenie Huberta Ruhsa o dodatkowe wyjaśnienia. Po
co nam ludziom mieszać w głowach? Skoro każdy z nas wie, że mamy wyższą jaźń to
po co nazywać ja duchem. Tym bardziej, że każdy z nas gdzieś w sobie ciągle
słyszy o Duchu Świętym. I nie jest to bez znaczenia dla sposobu percypowania i
przyswajania przez nas treści duchowych. Nie można ot tak żonglować pojęciami
bez zwracania uwagi na kontekst kulturowy w jakim osadzeni są
czytelnicy/odbiorcy proponowanych treści. Nawet jeżeli Duch Święty, jak
wnioskuję pośrednio z wypowiedzi Ruhsa,
nie istnieje /przynajmniej Ruhs nic o nim nie wspomina co wcale nie ułatwia
odbioru tego co mówi/ to nie wolno pomijać faktu, że jego obecność, niezależnie
czy faktyczna czy wymyślona, jest w naszej świadomości obecna. Jeżeli Hubert
Ruhs zdecydował się powołać do życia ducha jako synonim wyższej jaźni to musi
być świadomy, że mąci w ten sposób wodę przed oczami odbiorców i utrudnia
zrozumienie im tego co chce przekazać.
Przyznam, że nim napisałem ten
tekst zastanawiałem się nad przyjętym nazewnictwem przez autora wywiadu i o ile
gdzieś na dnie własnych przemyśleń dostrzegałem cień zrozumienia dla dokonanej
zamiany na poziomie wyższa jaźń – duch to już kompletnie nie pojmuję po co Ruhs
nazwał Stwórcę Duszą. Dla mnie pozostaje to całkowita niewiadomą i tym mocniej
domagam się wyjaśnień.
Hubercie Ruhs, nie wiem co mi na
to odpowiesz, ale niezależnie co miałoby to nie być zechciej proszę przyjąć
moją opinię.
Wszyscy jesteśmy otoczeni już
takim morzem chaosu informacyjnego, że atakowanie nas kolejnymi woltami
pojęciowymi przy wykorzystaniu słów definiowanych całkowicie odwrotnie od
definicji uznanych powszechnie uważam za decyzję wysoce nietrafną, pogłębiającą
istniejący w tym zakresie bałagan.
Chciałbym jednocześnie, abyś
przyjął moje słowa nie jako połajanie, ale prośbę, wołanie o szacunek dla
naszych umysłów, możliwości percepcyjnych, a także jako przestrogę, że po
prostu możesz nie zostać zrozumiany.
Nie jest moim celem krytyka Twoich dokonań. Korzystam stosując Matrycę Krystaliczną i jestem Ci za ten dar wdzięczny. Cenię sobie wiele Twoich myśli jakie przekazałeś w cytowanym wywiadzie, ale niestety nie mogę pozostać obojętny w chwili kiedy, moim zdaniem, powiększasz pojęciowy chaos.
Pozostając w szacunku dla Ciebie
i moich czytelników…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz