niedziela, 11 listopada 2012

Ad Wywiad z Hubertem Ruhsem


W ostatnim numerze 11/2012 CzwartegoWymiaru opublikowany został wywiad z Hubertem Ruhsem, twórcą metody podłączania się pod subtelną strukturę/pole Matrycę Krystaliczną. Wywiad ze wszech miar ciekawy i godny polecenia adeptom tej sztuki jak i wszystkim potencjalnie zainteresowanym. 



Hubert Ruhs definiuje w sposób dojrzały czym jest Matryca Krystaliczna.  Podkreśla, że „świadome połączenie się z jej polem wprowadza nas na poziom rzeczywistości kwantowej, w której istnieje możliwość dokonywania wszelkich zmian na płaszczyźnie fizycznej”. Mocno powiedziane. Z własnego doświadczenia dodam, że nie jest wskazany hurra optymizm i osiąganie stanów euforycznych przed rozpoczęciem praktykowania Matrycy Krystalicznej. Uzdrawianie czy też mówiąc szerzej zmiana ma w większości przypadków charakter procesu a nie aktu jednostkowego. Nie następuje też w krótkim horyzoncie czasowym a raczej długim. Wskazana jest cierpliwość i nieustępliwe praktykowanie. Wg mnie Matryca nie oddziałuje bezpośrednio na pole fizyczne i mimo, że zdarzają się przypadki szybkiej odpowiedzi/reakcji pola fizycznego /czytaj – uzdrowienia pacjenta/ to jednak w większości przypadków zmiana wprowadzana przez podłączenie się do pola Matrycy Krystalicznej nie jest tak spektakularna jak byśmy tego oczekiwali.



Matryca Krystaliczna wpływa bezpośrednio na pole emocjonalne i mentalne. To w tych przestrzeniach zmiany mogą być doświadczane natychmiastowo. Ale i to nie jest regułą. Wg mnie wszelkie zmiany dokonujące się w naszej rzeczywistości mają charakter procesu i bardzo trudno jest dać jednoznaczną odpowiedź w jakim czasie dokonuje się zmiana. Biorąc pod uwagę doznania /moje własne oraz pacjentów/ już w trakcie zabiegu podłączania do pola Matrycy można mówić o pewnego rodzaju zmianie, która dokonuje się natychmiastowo, a przynajmniej takie wrażenie się odnosi, wrażenie, że „coś się dzieje”. Wydaje mi się również, że kluczem do zrozumienia działania Matrycy Krystalicznej jest skoncentrowanie się na podstawowym jej zakresie oddziaływania czyli dekodowaniu negatywnych wzorców/kodów, które sami w bieżącym życiu jak i poprzednich „wyprodukowaliśmy”.



Miejmy nadzieję, że wkrótce ukaże się długo oczekiwana książka Huberta Ruhsa i dowiemy się więcej o samym procesie i osobistych odczuciach na ten temat autora metody.



To co najbardziej wśród wszystkich wypowiedzi Huberta Ruhsa przykuło moją uwagę i przyznam zaniepokoiło to odwrócenie powszechnie uznanego porządku logicznego w opisie naszej rzeczywistości duchowej. Oto co powiedział Ruhs:

„Kiedy uwolnimy się wreszcie od lęków i destrukcyjnych przekonań zakotwiczonych w podświadomości, mamy szansę na pozbycie się ograniczeń oraz połączenie ciała fizycznego z duchem oraz z Duszą. Mówiąc o duchu, mam na myśli naszą nadświadomość lub wyższe ja, natomiast pojęcie Duszy utożsamiam z Najwyższą Istotą, Źródłem lub Bogiem”



Nie rozumiem dlaczego Hubert Ruhs nazywa wyższe ja duchem, a Stwórcę Duszą? Czemu to ma służyć? Jesteśmy wychowani w cywilizacji o korzeniach judeo-chrześcijańskich. System, który poznaliśmy i jest w powszechnym użyciu w naszym kręgu kulturowym mówi jednoznacznie o duszach i o Stwórcy. Z chrześcijaństwa znamy jeszcze pojęcie Ducha Świętego. Nie znam całej literatury ezoterycznej obecnie dostępnej, ale po przeczytaniu ponad 30 – 40 różnych pozycji zorientowałem się, że autorzy potrafią w dość luźny sposób podchodzić do używanej przez siebie terminologii. Na określenie tych samych pojęć używają różnych słów nie definiując ich nazbyt dogłębnie. Błądząc po tym pojęciowym oceanie natrafiłem w pewnym momencie na szereg wypowiedzi, które pozwoliły mi uporządkować zasadnicze pojęcia, niezbędne do samookreślenia i zrozumienia Kim Jestem. Mam na myśli pojęcie Świadomości, Wyższej Jaźni i Duszy. Jak sądzę, większość z nas wie, że nikt nic nie wie czyli tak naprawdę wiemy, że nie ma ostrych, wyraźnych, jednoznacznych definicji wymienionych pojęć. Problem ten spędzał mi sen z powiek bo nijak nie mogłem pojąć co to znaczy, że jestem duszą, albo, świadomością czy też, że jest jakieś wyższe ja pomijając już gdzie jest – wyżej, nade mną, a jak wysoko? Jak już pisałem dużą inspiracją są dla mnie materiały WingMakers pisane ręką anonimowego James`a. Nie ma w nich na każdym kroku gotowych recept, choć można znaleźć i takie niemniej jednym z zadań jakie postawił przed sobą ich autor jest inspiracja czytelnika. Właśnie studiując te teksty uświadomiłem sobie, że trzy wymienione wyżej pojęcia opisują to samo czyli mnie samego w mej Najgłębszej Istocie. Zatem Świadomość jest Wyższą Jaźnią i Duszą. Czyli Dusza jest Świadomością i Wyższą Jaźnią. To Wyższa Jaźń jest Świadomością i Duszą. A to wszystko, ta nomen omen trójca, to jestem JA. JA czyli boska istota, boskie światło, boska miłość. Ta trójca jest tym samym. Jest Jednością.



Oczywiście Hubert Ruhs nie znał moich przemyśleń tworząc swoje, ale nawet jeżeli pominiemy moje prywatne porządkowanie świata i skupimy się na nieuporządkowanym krajobrazie pojęciowym wielu innych autorów z kręgu ezoterycznego to jednak od przysłowiowej biedy można było się domyśleć co mieli oni na myśli.



Tymczasem Hubert Ruhs w najnowszym wywiadzie do Czwartego Wymiaru /11.2012/ zaproponował odmienne nazewnictwo dla pojęć z kategorii duchowych, dokładnie stojące w opozycji do powszechnie znanego i stosowanego.  



Zwracam się w tym momencie z prośbą do pani Elżbiety Jóźwiak o poproszenie Huberta Ruhsa o dodatkowe wyjaśnienia. Po co nam ludziom mieszać w głowach? Skoro każdy z nas wie, że mamy wyższą jaźń to po co nazywać ja duchem. Tym bardziej, że każdy z nas gdzieś w sobie ciągle słyszy o Duchu Świętym. I nie jest to bez znaczenia dla sposobu percypowania i przyswajania przez nas treści duchowych. Nie można ot tak żonglować pojęciami bez zwracania uwagi na kontekst kulturowy w jakim osadzeni są czytelnicy/odbiorcy proponowanych treści. Nawet jeżeli Duch Święty, jak wnioskuję pośrednio z wypowiedzi  Ruhsa, nie istnieje /przynajmniej Ruhs nic o nim nie wspomina co wcale nie ułatwia odbioru tego co mówi/ to nie wolno pomijać faktu, że jego obecność, niezależnie czy faktyczna czy wymyślona, jest w naszej świadomości obecna. Jeżeli Hubert Ruhs zdecydował się powołać do życia ducha jako synonim wyższej jaźni to musi być świadomy, że mąci w ten sposób wodę przed oczami odbiorców i utrudnia zrozumienie im tego co chce przekazać.



Przyznam, że nim napisałem ten tekst zastanawiałem się nad przyjętym nazewnictwem przez autora wywiadu i o ile gdzieś na dnie własnych przemyśleń dostrzegałem cień zrozumienia dla dokonanej zamiany na poziomie wyższa jaźń – duch to już kompletnie nie pojmuję po co Ruhs nazwał Stwórcę Duszą. Dla mnie pozostaje to całkowita niewiadomą i tym mocniej domagam się wyjaśnień.  



Hubercie Ruhs, nie wiem co mi na to odpowiesz, ale niezależnie co miałoby to nie być zechciej proszę przyjąć moją opinię.



Wszyscy jesteśmy otoczeni już takim morzem chaosu informacyjnego, że atakowanie nas kolejnymi woltami pojęciowymi przy wykorzystaniu słów definiowanych całkowicie odwrotnie od definicji uznanych powszechnie uważam za decyzję wysoce nietrafną, pogłębiającą istniejący w tym zakresie bałagan.

Chciałbym jednocześnie, abyś przyjął moje słowa nie jako połajanie, ale prośbę, wołanie o szacunek dla naszych umysłów, możliwości percepcyjnych, a także jako przestrogę, że po prostu możesz nie zostać zrozumiany.

Nie jest moim celem krytyka Twoich dokonań. Korzystam stosując Matrycę Krystaliczną i jestem Ci za ten dar wdzięczny. Cenię sobie wiele Twoich myśli jakie przekazałeś w cytowanym wywiadzie, ale niestety nie mogę pozostać obojętny w chwili kiedy, moim zdaniem, powiększasz pojęciowy chaos.




Pozostając w szacunku dla Ciebie i moich czytelników…





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz