sobota, 26 maja 2012

Uzdrowiciel Duchowy

Uzdrowiciel duchowy współcześnie bywa niejednokrotnie ostatnią instancją dla wielu osób pragnących zmiany. Ktoś kto pragnie zmiany jest również na nią gotowy. Tajemnicą, obszarem niepojętym dla klienta jest fakt, że zmiana choć przyjdzie na pewno nie musi być tym czego pragnie. Siłą uzdrowiciela jest głęboka wiara w siebie, świadomość kim jest on sam jak i jego klient.

Uzdrowiciel jest Boską  Miłością perfekcyjnie definiowaną przez Wdzięczność, Współodczuwanie, Przebaczenie, Skromność, Zrozumienie i Dzielność – sześć cnót serca będące darem dla ludzkości od WingMakers. Nie miejsce tu na długie opisy i analizy czym są cnoty serca. Każdy kto je pozna dostrzec powinien ten prosty fakt, że wszystkie one są już mu znane. Któż nie zna słowa wdzięczność czy przebaczenie. Wszyscy je znamy. To co wnoszą WingMakers w nasze życie to większą świadomość tego co już w naszym świecie jest. Cnoty serca są wibracjami o wielu poziomach opisywania i rozumienia rzeczywistości. Każde słowo wypowiadane przez nas niesie emocje, uczucia pozytywne lub negatywne. To są konkretne wibracje. Wspomniane sześć słów zwanych cnotami serca są wielo fasetowe, wielo poziomowe, są forpocztami boskich wibracji, kojących, oczyszczających, kształtujących, budujących nas, naszą przestrzeń, a jeżeli wyrazisz taką intencję to wspierających również innych i ich przestrzenie.

Uzdrowiciel duchowy, każdy, niezależnie czy jest świadomy obecności WingMakers w naszym świecie czy też nie, sam wibruje częstotliwościami Boskiej Miłości. Klient potrzebuje go, ponieważ Uzdrowiciel jest człowiekiem. Klient wierzy w pomoc czynioną z reki drugiego człowieka. Klient jest o oczko wyżej w ludzkiej hierarchii pojmowania rzeczywistości gdzie każdy człowiek jest przekonany o byciu zależnym od innego, lepszego, mądrzejszego, bogatszego, zdolniejszego, lepiej lub specjalistycznie wykształconego człowieka. Klient nie wie kim jest, nie wie, że mógłby to wszystko o co prosi uzdrowiciela uczynić sam, ale w przeciwieństwie do innych wierzy w jego, uzdrowiciela, moc.

Tymczasem prawdziwa „moc” uzdrowiciel polega, paradoksalnie, na nic nie robieniu. Tę „moc” nic nie robienia daje uzdrowicielowi zrozumienie różnicy pomiędzy jego umysłem, stojącym za umysłem ego oraz Boskością jego samego, uzdrowiciela. Tę „moc” zasila Miłość do Stwórcy, do siebie i wszelkich istnień. Tę „moc” zasila i pozwala nic nie robić świadomość, że oto przyszedł klient, Boska istota przedzierająca się przez trzecią, fizyczną gęstość, gotowa na „cud” własnej boskości. Gotowość na cud wcale nie oznacza zdolności jego pojęcia i zaakceptowania. Ba, może być i tak, że klient jest wręcz niezdolny go dostrzec. Zdarza się równiez i tak, że nawet kiedy jest zdolny i dostrzega go to jest niezadowolony bo „cud” nie ugłaskał ego klienta, bo nie zostały spełnione ego-pragnienia. Zamiast „cudu” jest ból, lęk, a w konsekwencji pojawia się pretensja i agresja.

Żyjemy za tysiącami zasłon. Za tyloma ile tylko jesteśmy sami zdolni stworzyć. To one generują mrok i blokują naszą zdolność pojmowania i odczuwania naszej Boskości. Są potężne. Tak jak i my sami. Ciężko. Ale od tego jest trzecia gęstość. Jest drogą po poligonie nieskończonych możliwości. Na poligonie można znaleźć wszystko od piekła po niebo, a i spotkać kogo tylko sobie zażyczysz. Jedyne co musisz potrafić to umieć rozróżnić zachowując w głębi swej świadomości, że to co dzielisz jednym jest. Tak jest dziś i jeszcze jakiś czas będzie, nie jest wskazane się łudzić.

Klient przychodzi do Uzdrowiciela duchowego, a on nic nie robi. A czy ktoś w ogóle coś tu robi? Owszem, tak. Uzdrowiciel robi to co może najlepszego – odsuwa się na bok, usuwa się by zrobić miejsce dla Wyższej Świadomości, oddaje pole dla Stwórcy.
Klient przychodzi do człowieka bo wierzy we własną słabość. Uzdrowiciel wierzy w moc klienta, to kim on jest i z kim połączony. Uzdrowiciel wie, że jego zadaniem jest uruchomić proces, reszta należy do Stwórcy i Istoty klienta. To co się dzieje przebiega na planie Matrycy Krystalicznej, którą w daleko idącym skrócie możemy określić jako krystaliczną siatkę nieskończonych możliwości.
Dociekanie o tym jak zmiana się dokonuje, moim zdaniem w najbliższej przyszłości nie da odpowiedzi i w pewnym sensie jest przedwczesne. Niemniej uważam, że nie jest to obszar dla nas zamknięty, jakaś kolejna sfera tabu. Jest po prostu za wcześnie, to jeszcze nie ten moment. To przyjdzie, tak jak dziś przyszła sama Matryca Krystaliczna jako technika i jako informacja - już samą swoją obecnością podnosząca naszą świadomość.. 

środa, 14 marca 2012

Głębia istnienia.

Rozpoczynając ten tekst chciałbym przede wszystkim was bardzo przeprosić za moje słowa. Język jest bardzo ułomnym narzędziem, a ludzie nieświadomi skali w jakiej podlegają wpływom własnego ego, są bardzo wrażliwi na wszelkie słowa pobudzające ich niskie mniemanie o sobie co skutkuje obrażaniem się i w konsekwencji obniżeniem poziomu koncentracji oraz zdolności słyszenie tego co piszący te słowa chciałby rzeczywiście przekazać.
Musicie wiedzieć, że słowa są formą energii do której podłączone są formy energetyczne znane pod nazwą egregorów czy też myślokształtów. To my sami obarczamy słowa tymi bytami. Wielokrotnie powtarzając jakieś słowo z określoną intencją obarczamy je wibracja ujemną lub dodatnią. Dajemy życie. Jesteśmy dawcami życia. Twórcami. Nie wiedzieliście? :):):) Ładunki zmieniają się w zależności od środowiska i kultury. Typowym przykładem jest słowo – „sekta”. W Polsce słowo to wypowiedziane w tzw towarzystwie lub w miejscu pracy na temat jednego z członków danej społeczności natychmiast eliminuje daną osobę z takiej grupy lub co najmniej na bardzo długi czas, jeżeli nie na zawsze stygmatyzuje. Tymczasem to samo słowo wypowiedziane w Indiach wzbudzić może jedynie zainteresowanie słuchaczy u jakiego mistrza kształciła się osoba, o której się mówi.
Wspominam o tym po to, abyś wiedział, że słowa niosą różne ładunki/wibracje, które niespodziewanie dla ciebie samego nagle mogą rezonować z czymś co jest w tobie o czym nie masz pojęcia i wywoływać pewne zachowania i reakcje o które byś nawet siebie nie podejrzewał. Z kolei nie podejrzewasz siebie o pewne reakcje ponieważ nie znasz siebie, a nie znasz ponieważ nie monitorujesz siebie przez dłuższy czas, a nie robisz tego ponieważ nie masz takiego odruchu wyrobionego, a nie masz go wyrobionego ponieważ nikt cię tego nie uczył ani od ciebie przez całe życie nie wymagał, a nie wymagał ponieważ wychowywany byłeś na bezwolna kukłę, robota, dostarczyciela energii w postaci wykonanej pracy i pieniędzy. Nie uważasz, że jesteś robotem i bezwolna kukłą? A ja tak uważam. Teraz już wiesz dlaczego na początku postanowiłem cię przeprosić.
Piszę te słowa nie po to, aby cię upokorzyć. Nie żywię się twoją energią więc nie mam powodu tak robić. Są inni co prowokują cię celowo, abyś nienawidził i mścił się na swoich bliźnich i to właśnie oni żywią się twoja energią. Ja do tych pasożytów nie należę.
Piszę te słowa, aby tobą potrząsnąć, abyś w końcu otworzył oczy i dostrzegł KIM JESTEŚ i CO TU ROBISZ! Piszę te słowa, abyś przestał zajmować się pierdołami i w końcu skupił się na sobie.
Nie możecie już tak dłużej żyć.
Istnienie ludzkości na planecie jest naprawdę zagrożone. Zagrożone nie przez złą elitę, ale przez waszą OBOJĘTNOŚĆ. OBOJĘTNOŚĆ, powtórzę jeszcze raz. Tak, to ty, on, wy jesteście obojętni. I nie jest ważne, że interesujecie się rozwojem duchowym, oglądacie filmiki o UFO na you tube, a nawet medytujecie. To jest wszystko gówno warte jeżeli nie idzie za tym czyn. Czyn w postaci odruchu serca kierowanego w każdej chwili dnia codziennego do waszych bliźnich, których spotykacie na swojej drodze.
Chciałbym was ponownie przeprosić za moje słowa i razy. Nie chcę być waszym katem, to wy sami nim jesteście.

Skup się na swoim sercu. Spokojnie oddychaj. Wcale nie musisz głęboko. Odpuść sobie własną ambicje i wszystkie te pieprzone podszepty jakie słyszysz w swojej głowie, że musisz być dobry i się wykazać. Przed kim? Przed własnym ego? Odpuść sobie. Odpuść jemu.
Pobłogosław.
Pobłogosław siebie. Pobłogosław ego. Nie wściekaj się na nie. Nie nienawidź go. Ego jest ważne i potrzebne. Ono tylko musi poznać swoje miejsce w tobie. I to ty, nikt inny musi mu te miejsce wskazać. Ale po kolei.

Tak jak powiedziałem, staraj się uspokoić koncentrując się na sercu. To jest miejsce gdzie mieszka nasza Wyższa Jaźń. Nie ma jej gdzieś nad nami. Jest w nas. Jeżeli nie masz pojęcia o Wyższej Jaźni to pomyśl sobie o Bogu. On tam jest – w sercu.
Zacznij odczuwać własne ciało. Sprawdź czy nic cię nie boli, a jeżeli tak jest zadaj pytanie dlaczego? Co jest tego przyczyną? Kiedy zaczęło boleć? Wsłuchaj się w swój wewnętrzny głos. Tylko nie napinaj się za bardzo. Odpuść wszelkie napięcia i tzw. dobre chęci. Im bardziej będziesz chciał tym gorzej wyjdzie.:) A może nie.:) Nigdy nie daj się wpuścić w żaden schemat. Tak się mówi – im bardziej będziesz spięty tym … itd., ale kto wie może akurat u ciebie zdarzy się odwrotnie Pewnie nie, ale…:)
Jak będzie tak będzie. Najważniejsze nie daj nikomu, żadnej osobie ani żadnemu tekstowi prawo wpływania i powodowania tobą. Pozostań wolny zawsze i wszędzie. Pamiętaj jedną zasadę – żyjemy na planecie Ziemia, w najgęstszych wibracjach jakie zna Wszechświat, a to oznacza, że nawet najwznioślejszy mistrz żyjący w ciele fizycznym ma dni kiedy pieprzy bzdury. Więc uważaj, bo być może to jest właśnie ten dzień.:):):).
Idziemy dalej. Kiedy już tak pobadasz siebie to staraj się z tym żyć. Tzn. być zawsze ze sobą, całe dnie. Nie odlatywać tylko być ze sobą. Dzień w dzień. Przypatruj się sobie. Pooglądaj własne reakcje na toczące się wokół ciebie życie. Obserwuj siebie. Obserwuj i innych. Patrz jak oni reagują.
A teraz spróbuj dostrzec JAK patrzysz. Czy jesteś „W” sytuacji pochłonięty przez jej energie czy może będąc w niej potrafisz stanąć z boku. A co myślisz o uczestnikach zachodzącej relacji?
Pewnie ich oceniasz. Oceniasz całe zdarzenie i siebie  i to jakie podjąć decyzję. Może już słyszałeś, że nie należy osądzać? Tak, to prawda. Ale czy wolno oceniać? Jaka jest różnica między osądzaniem a ocenianiem? Co nam wolno a czego nie wolno?
Powiem krótko. OSĄDZANIE jest związane z brakiem neutralności wobec drugiej istoty jaką jest każdy z nas. Osądzasz tzn., że wydajesz wyrok. Oczywiście najczęściej skazujący. To on jest zły, to on …. itd. Żebyś mógł zachować wewnętrzną równowagę i cały czas reagować na to co przynosi życie z pozycji serca i wibracji miłości musisz umieć być NEUTRALNYM. Neutralności nie jest po drodze z osądzaniem natomiast NEUTRALNOŚĆ nie ma problemu z ocenianiem. OCENIANIANIE jest ściśle związane z ważeniem, rozważaniem i jest to umiejętność niezbędna w naszym świecie do przetrwania.

A zatem kiedy już z grubsza jesteś ze sobą możesz zacząć działać.
Wiem, że to robisz. Wiele osób czyni wiele dla innych osób. Nikomu nie odmawiam zaangażowania. Problem polega na pogłębieniu zrozumienia i poszerzenia obszaru. Poza tym nie piszę do aniołów wcielonych tylko do tych, którzy czytają te słowa. Ponownie przepraszam, ale wiem ponad wszelka wątpliwość i doprawdy nie jest to moja wiara tylko wiedza, że przypadków nie ma, tak więc słowa te czytają właściwe osoby, nawet jeżeli trafiły tu „jak kulą w płot” i już nie doczytały do tego fragmentu. Nie przypisuję w tym momencie sobie jakichś zasług, stwierdzam jedynie fakt.
A zatem chodzi mi o ZROZUMIENIE. Abyśmy mogli być skuteczni w ramach mającej miejsce zmiany i dokonać własną obecnością i działaniem zmiany musimy ROZUMIEĆ mechanizmy i WIEDZIEĆ jak to wszystko działa. Być przekonanym o skuteczności i stosować. O czym piszę? O MIŁOŚCI rzecz jasna. Wierzcie mi tym razem na słowo:) – nie musisz medytować, latać po astralu, śnić świadomie, uruchamiać kundalini i innych takich tam, To nie jest niezbędne, aby ten świat przetrwał. Ale niezbędnym jest wysyłanie twojej MIŁOŚCI do Wszelkiego Istnienia.
I jeszcze coś. MIŁOŚĆ masz dawać cały czas, a nie tylko w trakcie zbiorowych medytacji. CAŁY CZAS. DO KAŻDEJ ISTOTY. DO PRZYJACIELA I DO WROGA. CAŁY CZAS.
Oto cała tajemnica zbawienia siebie i naszej planety. Jeden Jezus to w obecnej sytuacji za mało. Potrzeba miliony Jezusów. Nie, to nie bluźnierstwo, ani też nie dowcip. W każdym z nas jest taka moc.

Nie żyj wizjami. UFO, HAARP, GMO, KRACH FINANSOWY, WYBUCHY NA SŁOŃCU, SPISKI, i masa, masa innej negatywnej aktywności naszych braci o zamkniętych sercach. Zostaw to. Nie koncentruj się na tym. To jest ciekawe, czasami ważne, a czasami bardzo ważne, ale to nie może odciągnąć cię od TWOJEGO SERCA. Odciąga zaś jeżeli stale żyjesz tymi zamiennikami. MASZ MIŁOWAĆ. MASZ TWORZYĆ ŚWIATŁO. MIŁOŚĆ. I masz tą miłością obdzielać nas i ich. Wszystkich.
Żyj z Głębi Swego Serca. To jest moja misja i niech stanie się twoją.
Życie z głębi serca oznacza nie osądzanie, oznacza błogosławienie, oznacza dawanie przykładu, oznacza odpuszczanie, oznacza kontrolowanie siebie i własnych emocji, oznacza nie posiadanie ambicji, oznacza ustępowanie jeżeli jest taka konieczność, oznacza stwarzanie możliwości, oznacza odważenie się, oznacza bycie autentycznym, jednoznacznym, oznacza zrozumienie, oznacza przebaczenie, oznacza nie wywyższanie się, oznacza bycie wdzięcznym, oznacza dzielenie się własna mądrością.
I nic na siłę. Życie z głębi serca oznacza, że jeżeli ktoś mówi NIE to należy to uszanować, nawet jeżeli oznacza to dla naszego brata zamknięcie jakiś drzwi, które my usiłowaliśmy przed nim otworzyć.

Błogosławię cię

sobota, 10 marca 2012

Czy rzeczywiście twój los jest wypadkową twoich własnych działań w oparciu o twoją Wolną Wolę?

Od dziecka jest ci wpajane, że masz wolną wolę. Programuje cię szkoła, za pośrednictwem mediów Państwo i elita. Twoja religia też ci to wmawia tylko nieco subtelniej, że niby jesteś obarczony grzechem pierworodnym i skoro już tak jest to teraz masz użyć tej swojej woli i całe życie posypywać głowę popiołem, płacić na tacę, chodzić do spowiedzi itd. itp. Żyjąc tak dzień po dniu nawet nie zauważasz, że cały czas jesteś objęty niekończącym się programem prania mózgu. Z reszta nie tylko ty tego nie widzisz, niestety tego nie widzą prawie wszyscy. Nie widzi tego twoja matka i nieświadomie programuje ciebie mówiąc ucz się synku/córeczko ucz, ojciec wbija program silnego faceta czy pięknej laski, żona czy mąż, szef w pracy, twój terapeuta, coach czy mentor, każdy z nich coś ci wmawia lub sugeruje co podskórnie ma kod wolnej woli, ze to niby ty za wszystko co cię w życiu spotyka odpowiadasz i ty całkowicie nim sterujesz. Oni wszyscy od dziecka nakazują ci i oczekują od ciebie, że będziesz powielał ich myśli, zachowania. Obarczają cię tradycjami, zwyczajami, zabobonami, całą ta sferą obyczajowości, wierzeń i lęków zwanych kulturą. Socjalizują cię i kształtują na swoja własna modłę. /Modła czyli model czyli wzorzec, wzór, schemat/ Nikogo nie interesuje to jaki ty jesteś, nie, ty masz być taki jak oni. No, przynajmniej podobny, spełniający kryteria. Masz być kopią. Ich kopią.
Ale nie wiem czy wiesz = ta ich kopia nie myśli. Podobnie jak oni. Tkwi w starych schematach i ani myśli przejawić jakąkolwiek inicjatywę. Czyż nie jest łatwiej chodzić tę samą ścieżką? Po co wyrąbywać nową i na dodatek samemu? W ten sposób czas mija a większość ludzi  w wielu ziemskich społecznościach za jedyna formę zadośćuczynienia w przypadku ciężkiego przestępstwa jednego z jej członków wobec drugiego widzi tylko skazanie na śmierć winowajcy. Ach, jakież piękne prawo, oko za oko. Piękne, prawda? A jaka długa tradycja. Co najmniej kilka tysięcy lat.  W międzyczasie pojawił się Jezus, ale kto by tam brał jego słowa pod uwagę, kiedy tuż pod bokiem zwyrodnialec w taki okrutny sposób zgwałcił i zabił małą dziewczynkę. Czyż i ty nie masz w takiej chwili ochoty odreagować swoje uczucia i dać upust „sprawiedliwości” – czytaj zemsty?
Pytasz, a gdzie ta Wolna Wola, o której zacząłem. Gdybyś tylko wiedział, tak jak ja wiem, że jej nie masz w takim zakresie jak ci wmówili ci co wyprali twój mózg to nigdy nie ośmieliłbyś się z taka nienawiścią, żądzą mordu, chęcią zemsty spojrzeć na drugiego człowieka, przestępcę, zwyrodnialca jak mówisz. Kiedy masz czelność kogoś tak osądzać zważ na jedno -  on nie zawsze wie co czyni i dlaczego. Przemoc, agresja często przychodzi z znienacka i oprawca często nie wie dlaczego i po co krzywdzi. Nie pamięta być może jak sam był krzywdzony będąc dzieckiem. Nie pamięta również poprzednich swych wcieleń. To samo dotyczy ofiary. On/ona też nie wie dlaczego to ją spotkało. Może tak miało być? Może płaci w ten sposób za swoja nienawiść z poprzednich wcieleń? To nie zmazuje winy przestępcy, ale jakże świadomość tych wszystkich praw, rzeczywistych kosmicznych zasad i praw wpływa na percepcję zdarzenia, na jego zrozumienie a co dalej idzie na odpowiednie, prawidłowe zachowania jakie są niezbędne, aby społeczeństwo podjęło wobec takich ludzi.

Wiedz zatem, że to jaki jest świat zależy od twojej wiedzy i świadomości siebie samego. Jeżeli wmówili ci, że masz Wolną Wolę i taki jesteś super, a później nawet nie zauważasz, że zachowujesz się jak bestia pragnąca zemsty to czas najwyższy, abyś zaczął się zastanawiać nad tym KIM TY JESTEŚ W ISTOCIE RZECZY i O CO W TYM PROJEKCIE „ŻYCIE” CHODZI?

Wiem, że wielu mnie nie zrozumie. Tymczasem to o czym napisałem powyżej to zaledwie jeden z wielu aspektów dotyczących kwestii Wolnej Woli. Zaledwie musnąłem temat, a ponieważ wielu osobom, nawet pośród tych co to deklarują podążanie duchowymi ścieżkami, życie nie stawia surowych wymogów to trudno wymagać, aby większość była zdolna do takich przemyśleń i spostrzeżeń. Ludzie w większości są reaktywni czyli reagują na pojawiające się bodźce. Reaktywność jest przeciwieństwem aktywności. Ludzie mają problem, aby tę różnicę dostrzec. To prawda, jest to zadanie nie lada. Bo nie dość, że są negatywnie zaprogramowani to jeszcze mają różne programy chroniące te negatywne kody. Jednym z nich jest ambicja, która w rękach ego ani o piędź się nie posunie by zrobić miejsce dla „nowego”, dla nowych idei, wzorców. Człowiek prosty – czytaj, nie mający kontaktu ze swoim sercem, jaźnią czy wnętrzem, nie ważne jak zwał tak zwał - nawet nie wie, że odpychając taką nową ideę krzywdzi sam siebie. On działa pod wpływem programu. Jest przekonany, że ma Wolną Wolę i właśnie ją realizuje. Tymczasem jest tylko narzędziem. Trzeba to wziąć pod uwagę, żyjąc w naszym świecie. Takich ludzi jest wielu, żeby nie powiedzieć - niemal wszyscy.
W pewnym sensie jest prawdą, że taki człowiek Wolnej Woli używa, ale przyglądając się swojemu życiu od kilkudziesięciu lat rośnie we mnie nieodparte przekonanie, ze poczucie tego, że ktoś ma Wolną Wolę jest najgłębiej osadzone w ludziach, którzy są najmocniej związani z ziemią, tzn. uziemieni czyli przywiązanie do niej i do ziemskich sukcesów. Tacy ludzie patrzą sukcesami ziemskimi i przez taki pryzmat oceniają innych. Majątek, pieniądz, wykształcenie, tytuł, stanowisko, dobre urodzenie, ród to jest skala ich wartości i to ma bezpośredni wpływ na ich moralność. Dla takich ludzi kto sięgnie po ich własność ten zasługuje na śmierć, na karę. Tak dotkliwą, aby więcej się już nie ośmielił. Ci ludzie nawet jeżeli wierzą w siłę wyższą to jest to na poziomie zabobonu, cudów i wszelkich tabu. Ich życie podszyte jest wiecznym osądzaniem wszystkich i wszystkiego. Obcy to wróg, a i swojemu ufać można tylko w ograniczony sposób. Tacy ludzie ciężko pracują lub tak im się wydaje. Niezależnie jak jest naprawdę są oni przeświadczenie o prawdziwości słów, że mają Wolną Wolę. Mają i już. Nie są skłonni do jakichkolwiek refleksji. Ich boska świadomość śpi, a oni żyją jak zwierzęta – instynktownie i reaktywnie.

Im więcej zrobimy ze sobą na poziomie własnej świadomości i serca czyli miłości względem siebie i całego świata czującego tym bliżsi jesteśmy odczuciu swej głębi i postawienia pytań dotykających istoty istnienia, w tym i pytania o Wolną Wolę.

Moja teza, po wielu własnych doznaniach, przeżyciach, przemyśleniach jest następująca –
Wolna Wola jest dostępna człowiekowi w niewielkim zakresie. Im człowiekowi bardziej wydaje się, ze jej ma więcej tym na niższym szczeblu rozwoju własnej świadomości się znajduje. Im Świadomość żyjąca w ciele ludzkim jest coraz bardziej świadoma, że nie ma dużego wpływu na swoje życie tym bardziej jest świadoma siebie i swojego związku ze Stwórcą, najwyższą Świadomością. Człowieka prostego o niskim poziomie własnej świadomości za to o wysokim poziomie ego i przekonaniu, ze to jego Wolna Wola gwarantuje mu jego bezpieczeństwo i sukcesy stać na maksymalne okrucieństwo wobec innych świadomości. Człowiek świadomy siebie i tego , że jest on jedynie wykonawcą Woli, ale nie własnej Wolnej tylko boskiej i zaprogramowanej, zaplanowanej, wkodowanej w niego w tym mniejszym stopniu będzie go stać na akty okrucieństwa wobec innych świadomości/ludzi.

Oto jest prawda o naszej ewolucji.

Im ciemniej tym więcej ego. Im więcej ego tym więcej przeświadczenia o własnej Wolnej Woli czyli własnym egoistycznym akcie twórczym. Im natomiast mniej ego tym mniej poczucia, że tak naprawdę Ja coś mogę bezkarnie dla siebie samego ugrać. Tym większa świadomość, że Wolna Wola jest iluzją. Tym większa świadomość całości i jedności i w konsekwencji staje się tym jaśniej.
Nie mam tu zamiaru udowadniać, że Wolnej Woli nie ma. Ona jest tylko, że występuje w znacznie bardziej okrojonej skali aniżeli nam się to wmawia.

Siergiej Łazariew w swojej przełomowej Diagnostyce Karmy napisał, że człowiek ma do swojej dyspozycji Wolną Wolę w 10%-ach. Moje badania potwierdzają, że poziom ten nie jest wysoki i mieści się w skali podanej przez wyżej wymienionych.

Szok? Bunt? Już ego twoje prychnęło i kazało ci popukać się w głowę? Możesz nie wierzyć, ale miej odwagę przyjrzeć się swemu życiu a dostrzeżesz zdarzenia, które jeśli będziesz wobec faktów uczciwy i odważny i nie uciekniesz a rzetelnie się nad nimi pochylisz to zobaczysz, że to co napisałem jest jedynym wytłumaczeniem dlaczego jakaś część Twojego życia potoczyła się całkowicie inaczej mimo, ze wpakowałeś wówczas morze energii, aby było tak jak Ty chcesz. Tymczasem było inaczej. A ty zamiast z pokorą „przyklęknąć” i wyrazić wewnętrzna zgodę, zamiast tego wściekałeś się, buntowałeś i złorzeczyłeś. Wiesz, że uderzałeś w ten sposób w Stwórcę i w konsekwencji w siebie samego? No to teraz już wiesz!!!

Prawdziwe uświadomienie sobie tego faktu wywraca do góry nogami podstawy naszej cywilizacji. Szczególnie oberwałoby się biznesowi i wszelkim rynkom finansowym, politycy też musieliby spuścić z tonu. Kapłani próbowaliby spaść na cztery łapy, ale i im by się nie udało. Piszę „by”, ale te zmiany są w toku i coraz więcej ludzi zaczyna myśleć podobnie do mnie i przede wszystkim dostrzegać w swoim życiu konkretne prawidłowości potwierdzające to co mówię. Ciężko to dostrzec bo jesteśmy ostro zamuleni, ale potężne wibracje z Centralnego Słońca dopływają do Ziemie i wywołują nieodwracalne, pozytywne zmiany. Czuje się już wiosnę, kosmiczną wiosnę.


 

 



wtorek, 14 lutego 2012

Ciąg dalszy dociekań Merlina

Moje wrodzone lenistwo chroni mnie przed paranoją. W praktyce dnia codziennego przejawia  się to moim dystansem do wyczuwanej podświadomie własnej misji dziejowej czyli mówiąc jaśniej – jak mam takie super pozytywne stany to nie odlatuje za wysoko i dzięki temu kontroluję się w miarę tak jakby. Do czego zmierzam. Otóż po pierwszych sukcesach rozpocząłem eksperymenty z ilością i trwałością zmiany jaką wywoływała transformacja na poszczególne produkty żywnościowe.
Zauważyłem, że byłem w stanie przetransformować całą siatkę zakupów za jednym zamachem. A co? Po co pojedynczo – pach, cała torba i po bólu. Później postanowiłem się sprawdzić na dużych zakupach czyli torbie płóciennej na kółkach wypchanej sobotnimi sprawunkami. Pach i już, ale… niestety tu z lekka poległem. Tzn. okazało się, że moja moc działa do mniej więcej połowy torby. Kicha. A już miałem piękne wizje transformowania całych wagonów kukurydzy GMO czy innego badziewia. Inna rzecz, że nie chciało mi się klękać przy tej torbie i tak ją brać z każdej strony. Jedno dotknięcie otwarta dłonią przynosiło skutek połowiczny.
Te drobne potknięcia – niemożności nie były przypadkowe. Wszechświat przemawia do nas w przeróżny sposób. Jednym z nich są właśnie niepowodzenia. Niepowodzenia nie za każdym razem warto przełamywać na siłę. Czasami trzeba swoje odczekać.
Zauważyłem, że w chwilach pojawiania się takich drobnych blokad to właśnie za ich pośrednictwem włączał się mój własny wewnętrzny program samoochronny. Nie pozwalał na bycie wessanym przez pozorne sukcesy. Pozorne czyli nieistotne w zestawieniu ze mną samym jakim jestem w Istocie Rzeczy. Może to trudno zrozumieć, ale ważne jest dla mnie i sądzę dla każdego z nas żeby robiąc to co robimy nie zapomnieć o sobie samym i własnej drodze, która wcale nie zależy od mojej/naszej wolnej woli czyli od naszego rozpychania się łokciami i od tego co robimy na codzień. To zresztą zupełnie osobny temat do rozważań.

Ale powracając, powracając. Generalnie w większości wypadków moich eksperymentów żywność przetransformowana pozostawała taką na stałe. Niestety były produktu, które poddawały się bardzo słabo transformacji w znaczeniu, że wcale albo czasowo. Produkty te były totalnie zniszczone chemicznie jakimiś koszmarnymi konserwantami. Nie dociekałem szczegółowo o jaką to chemię chodziło /strata czasu/, ale z grubsza mogę powiedzieć, że zarówno produkty GMO jak i konserwowane za pomocą promieniowania dawały się przetransformować stosunkowo łatwo, natomiast niektóre spośród konserwowanych chemicznie niestety nie.
Dalsze moje badania wykazały, że przeprowadzana przeze mnie transformacja nie wpływała na DNA, nie zmieniała go. Cóż zatem tajemniczego działo się podczas owego magicznego procesu. Wygląda na to, że proces transformacji przywraca pierwotną pamięć wody, która zawsze wchodzi w skład każdej żywej komórki.



Dzięki badaniom m.in. prof. Masaru Emoto wiemy, że pamięć wody to zdolność przechowywania przez wodę częstotliwości elektromagnetycznych o długościach charakterystycznych dla substancji /zarówno toksycznych jak i nietoksycznych/, z którymi woda zetknęła się w przeszłości. Wiemy również, ze pamięć wody dotyczy również zdolności zapisywania w swojej strukturze częstotliwości elektromagnetycznych odpowiadających wszystkim impulsom dochodzącym z otaczającego nas świata czyli uczuciom, dźwiękom, utworom muzycznym, obrazom, myślom i emocjom. Znamy również wyniki badań Instytutu HeartMath, że serce generuje potężne impulsy elektromagnetyczne, potężniejsze niż nasz mózg. Jak zestawimy te informacje obok siebie to sytuacja staje się jasna.

Transformacja jest zatem skutkiem aktywności naszego serca pod postacią potężnego impulsu elektromagnetycznego. Ale jest coś jeszcze – ten impuls może tylko wtedy być magicznym kiedy u jego podstaw leży czysta intencja Miłości. A zatem mówiąc jeszcze prościej – Kiedy Miłujesz z głębi swego serca  - TRANSFORMUJESZ, ZMIENIASZ otoczenie.

To co teraz powiedziałem to nie jest żadna informacja jedna z wielu. To jest klucz do zrozumienia tego co się dzieje z naszą planetą. To jest sens tego co się wokół nas dokonuje. Istota tego na co nas stać. Źródło tego KIM JESTEŚMY.
Jestem przekonany, że człowiek koncentrując się na swoim sercu, człowiek o czystej duszy, przebywający w przestrzeni swojego serca czyli mówiąc inaczej połączony ze Stwórcą czyli mówiąc jeszcze jaśniej – Człowiek tak czysty wewnętrznie, tak pełen miłości, że zdolny do poddania się całkowicie woli Stwórcy, ba wręcz będący Wolą Stwórcy jest zdolny uzdrawiać, transformować, przypominać temu co martwe siłę życia.
Nie musimy już nikogo się lękać.
Miłość transformuje wszystko.

CDN






poniedziałek, 13 lutego 2012

Zapraszam do pracowni Merlina

Mamy rok 2012 i dzieją się różne rzeczy. To jest tak jakby była już prawie Wigilia i święty Mikołaj stał za rogiem. Zrobiło się nastrojowo i jakoś dziwnie. Długo zastanawiałem się czy o tym napisać i … jak. Pomyślałem, że nie ma co cudować i silić się na naciągane misteria. Magia to tez nie była żadna, przynajmniej bez jakiś tam zaklęć – choć jakby tak się przyjrzeć bliżej to… Nie, nie, zresztą magia to już pojęcie jakby nie z tego świata. Trzeba coś bardziej współczesnego wymyślić, bez tej średniowiecznej patyny. Co prawda ciężko tak nie magicznie przeżywać życie i … i tak jakby zrobiło się smutniej, ale doprawdy w tym naszym 2012 no po prostu nie da się już inaczej. Magia była i już koniec, teraz mamy fizykę kwantową i tego trzeba się trzymać. Najwyższy czas zacząć odkrywać karty, ujawnić mechanizmy.
Czas obecny to okres powszechnej transformacji. Transformuje się nasza planeta – matka. Transformuje się nasze słońce – ojciec, transformujemy się my, transformuje się nasz język i dotychczasowe pojęcia jakich używaliśmy przez tysiące lat. Magia już za moment nie będzie tą magią którą znamy jeszcze dziś. Magia stanie się wiedzą poznawalna, doświadczalną, rozumianą. Magia stanie się nauką, wiedzą o subtelnych subtelnościach i powiązaniach i wzajemnym oddziaływaniu miedzy nimi. Matryca Krystaliczna przestanie być tajemnicą, cudem, zjawiskiem. Zaczniemy świadomie poznawać Inteligencję Pierwszego Źródła.   
Wierzę głęboko, że wkraczamy w epokę o niepojętej i kompletnie nie przewidywalnej skali zmian. Niech zatem to co ja doświadczyłem będzie dla Was wstępem do naszej magii powszechnej i codziennej. Zapraszam do pracowni Merlina:

Jak to zwykle w tego rodzaju opowieściach dzień był zwyczajny, szary, a ryba ugotowana w curry pachniała wyśmienicie. I praktycznie nic by się nie wydarzyło bo ślinianki wypluły już masę płynu gdyby nie głos rozsądku – weź wahadło i spraw te rybę!
- Ależ nie – zaoponowało ego – nie trzeba. Ryba jest świetna. Zobacz jak pachnie, jedz.
- Sprawdź – uparła się intuicja i ucichła.
No niestety wiem co taki impuls znaczy więc nie pozostało już mi nic więcej jak tylko posłuchać wewnętrznego głosu. Dalej już nie muszę pisać. Wiecie co było. Byłem wręcz wściekły. No nie – jęknąłem – taka ryba. Wahadło dawało ostro w lewo. Dalszy test wykazał, że „ripka” była napromieniowana. To taki najnowszy sposób konserwowania żywności. Smak się nie zmienia, ale produkt jest śmiertelnym zagrożeniem dla tego kto się skusi. Na skali Bovisa takie produkty mają od 500 do 0 jednostek. Jeżeli wiesz, że zdrowy człowiek wibruje na poziomie 6500 jednostek to możesz domyślić się jak takie coś o wibracji O wpływa na ludzki organizm. Oczywiście większość ludzi nie potrafi wiązać faktów i nigdy na to nikt nie wpadnie, że np. ból głowy, osłabienie, senność, albo spadek witalności to skutek takiej fajnej „ripki”.
Zmarkotniałem. Siedziałem i przeżywałem. Ryba stygła. Aż tu nagle pyk, pyk. Cichcem jak zwykle przez głowę taki impuls-myśl przeleciała – Zastosuj dwupunkt! Co? Dwupunkt!
Nie, nie – Wyższa Jaźń nie powtarza dwa razy. Albo łapiesz za pierwszym, albo …itd.

Dwupunkt jest koncepcją wymyśloną przez dr Richarda Bartleta i opisaną w jego niezwykłej pracy Matryca Energetyczna. Czytałem, a i owszem. Ok. Wiele się nie zastanawiałem. Rozłożyłem ręce. Palec wskazujący lewej dłoni skierowałem na rybkę a drugi prawej gdzieś zawisł w powietrzu w odległości na wpół rozpostartego ramienia. Skoncentrowałem się w sobie. Połączyłem w myślach linie utworzona przez moje dwa palce wskazujące i powiedziałem – TRANSFORMACJA. Już. To tyle. Możecie usiąść. Działanie jest tak proste, że nikt nie powinien się dziwić kiedy powiem, że rybę całą spałaszowałem ze smakiem. Wahadło tak pięknie kręciło sie w prawo, a ryba była tak pyszna, że z trudem powstrzymałem się, aby kawałeczek zostawić do badań. I dobrze zrobiłem. Króciutki test pokazał, że wibracje „ripki” wzrosły z 0 do …. uwaga, nie uwierzycie, wiem – do 9000 jednostek w skali Bovisa. A nie mówiłem? Witajcie w pracowni Merlina!
I tu niestety tu kończą się moje magiczne moce ponieważ nie wiem kompletnie jak to się stało. Tzn. wiem GDZIE dokonuje się zmiana i CO jest przyczyną zmiany, ale jak, w jaki sposób nie wiem.
Otóż tym magicznym miejscem jest nasze SERCE, jest PRZESTRZEŃ SERCA. To tu dzieje się magia. To tu jest źródło mocy. Z pewnym uproszczeniem powiedziałbym, że to nie ja – to ON – Stwórca. Ale jest jedno „ale” – jak to się dzieje, że ON działa. Przyglądałem się temu co robię wielokrotnie i mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że w tym magicznym momencie kiedy dokonuję zmiany jestem ściśle skoncentrowany na moim Sercu. Ja na ten krótki moment jestem w Przestrzeni mojego Serca. I to jest klucz.
Jestem tego pewien ponieważ z czasem przestałem stosować dwupunkt. Miałem kolejny impuls, że przecież nie muszę rozkładać rąk, aby dokonać transformacji. Problem jaki miałem był zwyczajnie tzw. techniczny. No jak mam to robić na ulicy kiedy kupie np. kebaba i co mam go kłaść na ladzie i robić dwupunkt? Robiłbym za jakiegoś sensata i niepotrzebnie zwracał na siebie uwagę. Po co? No to chodziłem i kombinowałem. A, i jeszcze jedno, nie powiedziałem Wam jeszcze, że aby mieć pewność, że doszło do transformacji wydałem sobie wewnętrzne polecenie, że jak będzie już to mam się bujnąć do przodu. No to się bujałem. Ręce rozkładałem i bujałem.  Super zabawa na początek tylko, ze mało praktyczne wśród ludzi. No więc właśnie czyli chodziłem tak i chodziłem, aż moja niezastąpiona WJ podpowiedziała mi, że przecież nie muszę tak tych rąk rozkładać. Wystarczy jak będę  produkt błogosławił. Wystarczy jak przyłożę rękę lub nakryję tę rzecz rękami i wypowiem słowo „Błogosławię” jednocześnie będąc głęboko skoncentrowany na moje Przestrzeni Serca.
No cóż nie wiem co tam sobie teraz myślicie, ale …. działa. :)
Więcej szczegółów kolejnym razem…

sobota, 11 lutego 2012

Dwie koncepcje postrzegania

Dążymy do uproszczeń. Wydają się nam one niezbędne, aby pojąć świat na jakim żyjemy. Czy rzeczywiście są one niezbędne? Tak. Uważam, że tak, choć jedynie na pewnym etapie rozwoju. Ten etap to poziom ziemianina, który nosi kajdany. Kajdany są symbolem jego przywiązania do wszystkiego co ziemskie. Ziemskie to wszystko to co nas otacza i wszystko co jest w nas, w naszej świadomości. Wszystko to jest naszą podświadomością.

Z czasem ludzie zrzucają kajdany, ale jest to tymczasowe. Po chwili kajdany odtwarzają się same, choć nowe. Są już nowe i nieco inne. Możemy powiedzieć, ze są poluzowane, ale nie w sensie fizycznym tylko rzekłbym swoiście subtelnym. To dlatego, ze pewne hamulce pojmowania rzeczywistości puściły, straciły swoją siłę. Taki człowiek już jest inny. On dalej nie widzi, ale jednak już coś widzi. Wykonał krok do przodu. Ten krok co prawda też go zniewala, jakby sam z siebie. Jakby był innego rodzaju kajdanami, ale on jest konieczny. Tan nowa faza jest konieczna.

Nadejdzie chwila kiedy każdy dostrzeże i ten rodzaj przysłony percepcyjnej – wszak tym właśnie są kajdany – przysłoną percepcyjną – i wówczas nawet jeśli znowu nałoży sam na siebie kolejną zasłonę to jednak będzie już nieco łatwiej. Niestety to "łatwiej" nie oznacza jeszcze opanowania sztuki zrywania zasłon. Nie. Iść trzeba dalej. To trudne. Trudne, ale tak przecież wszyscy żyjemy.

Tymczasem kajdany są mnijsze, jakby cieńsze. Subtelniejsze wobec pierwotnych, niemniej dalej mocno trzymają. Uziemiają. Takiemu człowiekowi mimo, że coś widzi dalej się wydaje. On dalej śni. Potrafi śnić o sercu. Wyciąga po nie ręce, we śnie chwyta je. Ale to cały czas sen. Immanentną cechą snu jest śnienie o sobie jako o kimś nierzeczywistym. Sen nie pozwala poznać nam siebie. Możemy poznawać nasz umysł, ale nie siebie samych stąd nie opuszcza nas jedno najgroźniejsze przeswiadczenie - że ktoś coś zrobi za nas.
Co to znaczy? Otóz oznacza to, że dalej tkwimy w półapce. Dalej nie jesteśmy zdolni dostrzec Stwórcy.

Paradoksalnie człowiekowi łatwiej jest uwierzyć w UFO aniżeli świadomie kochać Boga. UFO są super, przylecą, załatwią elitę i będzie spokój. Ostatnio usłyszałem, że Galaktyczna Federacja Światła skierowała pytanie do Ziemian czy zgadzają się, żeby ona rozpoczęła aresztowania wśród elity za całe zło jakie czynią. Więc właśnie. A Bóg to taki gość co to się nie miesza w nasze sprawy i nic, a przynajmniej nie wiele można od niego wytargować. Coś niby nam pomaga, ale tak jakoś globalnie a tak każdemu z nas po kolei to jakoś słabo. Niby są jakieś przypadki, ale tak naprawdę to ciężko z tą Jego pomocą dla szaraczków. Naszarpać się idzie co nie miara.

Ja jestem zwolennikiem nowej–starej szkoły. Ta nowa-stara szkoła ma jedną wadozaletę /piszę tak bo to zależy od punktu siedzenia – to  znaczy te patrzenie czy dobre jest stare czy nowe itd./ mianowicie dla tej szkoły najważniejszy jest Bóg i Miłość do niego. Nic innego się nie liczy. Nic co nie jest Miłością. Ta nowa-stara szkoła nie dopuszcza niczego, żadnej trwałej zmiany, która nie wyszłaby ze mnie poprzez Miłość do Niego. Ze mnie i z Ciebie i z Ciebie – z NAS poprzez  Miłość do Niego, naszego Stwórcy. Nikt nie jest w stanie z nami i z naszą planeta zrobić czegokolwiek jeżeli to my nie uczynimy tego w nas samych kierując własną Miłość nie na zewnątrz, a do wewnątrz, do Niego do naszego Stwórcy.

Miłość nie zależy od niczego. Miłość zależy i należy od i do Boga. I my też. Oto jedyna droga zmiany. Oto jedyna droga TRANSFORMACJI. Transformacja dokonuje się w nas poprzez nasz świadomy akt Miłości skierowany do NIEGO, do naszego OJCA i MATKI, do BOGA. Transformacja nie dokonuje się przez słuchanie chanellingów i wiarę w UFO. W ten sposób jedynie rozwija się umysł. Nawet jeżeli ktokolwiek przyleci to fakt ten poza wywołanym wstrząsem nie wniesie nic do naszej rzeczywistej transformacji. To będzie jedynie fakt medialny. Rzeczywista nasza przemiana musi dokonać się w naszych SERCACH i musi oznaczać, że dostrzegamy BOGA w SOBIE. Owszem tak, to ja, Ty, My jesteśmy Bogami, ale tylko i wyłącznie w JEGO OBECNOSCI, przez kontakt, połączeni z JEGO SERCEM. Czyli przez świadomie wyrażaną Miłość do NIEGO. A Miłość do Boga można wyrażać tylko dzięki pozbyciu się kajdan. Dzięki zerwaniu zasłon, wszelkich zasłon, które produkuje umysł. Wówczas odzyskujemy wzrok. Wzrok naszej duszy. Wówczas już nic nie dzieli nas od STWÓRCY. Stajemy twarzą w twarz. JEDNOŚĆ. Ten proces trwa. Jest blisko finału. Grają tusz.
Acha, a co do tej drugiej koncepcji to nie będę się rozpisywał. Tamci nasi bracia, sądzą, że więcej mogą samym umysłem. Niech tak sądzą. Skoro tak wybrali. Możemy ich tylko błogosławić, aby i ich serca otworzyły się.

niedziela, 29 stycznia 2012

WingMakers

Ten niezwykły przekaz dotknął mojego serca ponad pięć lat temu. Przyniósł głębokie poczucie szczęścia jakiego nigdy wcześniej nie było dane mi zaznać. Żadne wcześniejsze moje uniesienie duchowe czy fizyczne nie zawierało w sobie tej cudowności jaką przekazali mi WingMakers. Objęli moją duszę. Cały tydzień zasypiałem i budziłem się z przepełniającym mnie uczuciem szczęścia i radości. Po wielu latach ziemskich peregrynacji dotarłem do mojego źródła. Miłowałem i byłem miłowany. Słowa nie są w stanie wyrazić mej wdzięczności.
Rozpoczął się proces czyszczenia mojej duszy. Pojawiły się niezwykłe doznania w ciele. Pamiętam jak ręka drętwiała mi po kilku minutach trzymania kartek zadrukowanych Ich przekazem. Pamiętam jak zasypiałem po dwudziestu minutach czytania na głos dialogów /takie było zalecenie, aby wzbudzić większe wibracje/ pomiędzy mistrzem a uczniem. Nie byłem w stanie wytrzymać dłużej. Zasypiałem w środku dnia będąc wypoczętym po nocy. Po kilkudziesięciu kolejnych minutach budziłem się i mogłem kontynuować.
Gdzie byłem w trakcie tego snu?
WingMakers informowali, że stworzyli specjalną strefę dopływu dla nas. Mieliśmy przenosić się w czasie snu, aby tam w przygotowanych przestrzeniach przechodzić szkolenie.  
Czy to możliwe? Czy fakt, że bliska mi osoba dokładnie zapamiętała taki sen, kiedy podobnie jak i ja zasnęła w czasie dnia nad jednym z dialogów może być jakimkolwiek dowodem?
Znalazła się w jednym z obrazów prezentowanych na stronie WingMakers. Obraz był ruchomy. Jakiś głos instruował ją co oznacza każda płaszczyzna i fragment dzieła. Kiedy poczuła się już zmęczona przeniosła się do pomieszczenia gdzie były jej dzieci. Bawiła się z nimi i cały czas się śmiała po czym zrelaksowana  obudziła.
Czy sen może być dowodem? Na co? No właśnie, czego oczekujemy? Dowodu na co? Na naszą duchowość? Racjonaliście będzie ich ciągle mało i mało . On tylko szkiełkiem i okiem. A my? A my musimy brnąć dalej po naszych  ścieżkach. Każdy ma swoją i na każdej czekają go najważniejsze dla niego punkty węzłowe.
WingMakers to mój moment. To dzięki nim Ja staję się Tu i Teraz tym Kim Jestem w Istocie Rzeczy. Dotrzeć do siebie to tak naprawdę musnąć zaledwie swej boskości. Ale już jestem. Próg. Nacisnąłem już klamkę. Uchyliłem drzwi. Ostrożnie. Pierwszy krok. Mój pierwszy krok.
Suwereno-Integralność.
To stan, ku któremu zmierzamy.  Tacy mamy być. Tacy już potencjalnie jesteśmy.
 WingMakers piszą tak: "Suwereno-Integralność jest stanem świadomości, dzięki któremu istota i wszystkie jej rozmaite formy wyrażania i postrzegania, są zintegrowane jako świadoma całość. Jest to stan świadomości, ku któremu ewoluują wszystkie istoty. W pewnym punkcie każda istota osiągnie stan transformacji pozwalający jej stać się -- wraz z jej instrumentami doświadczania -- zintegrowanym przejawem, zestrojonym i zharmonizowanym z Inteligencją Źródła."
WingMakers reprezentują Nauczający Zakon Lirycus. Organizację odpowiedzialną za rozwój wszelkich form czującego życia we Wszechświecie.  Planeta Ziemia i nasza cywilizacja dojrzała do momentu kiedy strefy dopływu mogły być uaktywnione. Portal został otwarty w 1998 roku, a strona www.wingmakers.com  jest  Ich pierwszą fizyczną odsłoną.  
WingMakers przekazują wiedzę, podnoszą naszą świadomość, mówią jaki jest nasz cel pobytu na Ziemi, prezentują narzędzia pozwalające ten cel realizować.

Cnoty serca


Wdzięczność, Współodczuwanie, Przebaczenie, Skromność, Zrozumienie, Dzielność.
To potężne narzędzie generowania pozytywnych wibracji. Dzięki koncentracji na własnym sercu uzyskujemy dostęp do JEGO przestrzeni. Do JEGO czyli do Stwórcy do Pierwszego Źródła, które przenika nas i wszystko co nas otacza.  Przestrzeń Serca jest właśnie tym magicznym miejsce, które pozwala nam czynić cuda. Przestrzeń Serca jest integralną częścią każdego z nas. Jest to pole wibracyjne płynące z głębi naszego serca i otaczające nas.
James, autor wszystkich treści zamieszczonych na stronie WingMakers tak napisał o tym w ebooku „Życie z głębi serca” dostępnym za darmo na stronie - http://www.eventtemples.wingmakers.pl/
"Wyrażając cnoty serca, angażujesz swoje energie emocjonalne nie tylko w tworzenie i utrzymywanie osobistego stanu koherencji, ale również tworzysz koherentne pole w swoim otoczeniu; pole, które dotyka oraz krzyżuje się z innymi poprzez prawa splątania kwantowego, rezonans, koherencję oraz nielokalność. Energie naszego pola emocjonalnego są rzeczywiste; łączą się one w ogromny zbiór intencji i informacji, którego ładowność ma niemalże nieograniczony zasięg."
Wyrażanie cnót serca jest realizacją naszego  celu, moją/Twoją/naszą drogą, moim/Twoim/naszym sposobem przejawiania się w tej rzeczywistości. Jeśli tylko zechcesz.
Wyrażając cnoty serca kierując je do siebie, najbliższych, bliskich i wszystkich innych czujących istot /w tym, a może szczególnie do naszych wrogów, przeciwników, oponentów/ wprowadzamy zmiany w otaczającym nas i ich polu wibracyjnym, subtelnym, kwantowym czy jakkolwiek inaczej będziemy go zwali. To jest ta obiecana przez proroków, jasnowidzących wieszczów zmiana. To jest ów tajemniczy 44. Nie jeden, a wielu. Każdy z nas. My.
Każdy mistrz duchowy powie Ci – Chcesz zmienić świat? – Zacznij od siebie. Oto narzędzie. Cnoty serca. Magiczne. Subtelne. WingMakers mówią – Droga, którą proponują to droga sprawdzona, ale nie jedyna. Jeśli chcesz możesz jej nie wybrać, nie musisz jej wybrać, jesteś suwerenem, masz prawo wybrać własną, odmienną.
Moja ponad czteroletnia praca z Cnotami Serca dała mi wiele dowodów, że oczyszczają mnie, moich najbliższych. Wspierają w ciężkich chwilach. Uwalniają z lęku, depresji,  ciężkich negatywnych wibracji. A w końcu leczą. Cnoty Serca leczą naszych braci, którzy dotknięci przez nas bądź splot okoliczności ustawiają się na przeciwległym do nas biegunie zamieniając się we wrogów.  Cnoty Serca kierowane intencjonalnie przez nas w ich kierunku rozpuszczają nienawiść. Dzieją się magiczne rzeczy kiedy idąc przygotowany na agresję ze strony mojego rozmówcy spotykam się z całkowicie rozmytą sytuacją i wychodzę z niej nietknięty. Przypadek? Hm…J Jak by to było raz to może bym tak myślał. Sześć Cnót Serca układa się w 63 kombinacje wspierając nas w nieskończonej ilości sytuacji.  Szczegółowo wyjaśnione są w kolejnym darmowym ebooku pt. Artyzm Autentyczności, który można pobrać z tej samej strony co podałem powyżej.
Początkowo wypowiadałem cały cykl, później posługując się wahadłem układałem cnoty w sekwencjach jak najbardziej odpowiednich do danej sytuacji. Od pewnego czasu dobieram je intuicyjnie tak jak mi podpowiada serce.
Wsłuchiwanie się w to co serce chce nam przekazać to nie lada wyzwanie. Nasz umysł pracuje na pełnych obrotach usiłując kontrolować wszystko co nas dotyczy. Trzeba wielu ćwiczeń, spokoju, koncentracji, zgody na to co otrzymujesz każdego dnia od życia, aby ten cichy głos usłyszeć. Tym bardziej, ze nie słowa słyszysz tylko … tylko po prostu wiesz. To impuls, taki moment. Pyk i już. Wiesz. Ot tyle, a jakże wiele.
Jesteśmy istotami światła. Wingmakers mówią, że to nie wszystko. Jesteśmy Twórcami Światła. Tak jak nasz ojciecmatka – Stwórca – Pierwsze Źródło. ON jest w nas, JEGO cząstka. My to ON. Ja to ON. Ty to ON. ON tworzy przez nas, ale to My tworzymy. Otrzymaliśmy ten dar od Niego. Zrozumienie tego fakty i odważenie się na Tworzenie w Jego imię oznacza, że mamy zdolność do uzdrawiania naszego świata, naszej planety, do uzdrawiania siebie samych.
Stoimy na progu Nowego Świata, w przededniu objawienia się boskości Dzieci Światła, boskości każdego z nas. Nowy porządek nie będzie porządkiem ludzi o uschniętych sercach. Nowy porządek będzie dziełem suwerennych istot miłujących siebie i Wszelkie Istnienie. Ten świat już jest. On jest o myśl, o wypowiedziane słowo. Powiedz – Wdzięczność, Współodczuwanie, Przebaczenie, Skromność, Zrozumienie, Dzielność.